Czy
można być Francuzką i śpiewać wyłącznie po angielsku? Okazuje się że można.
Przykładem takiej osoby jest Lou Doillon, której koncert odbył się w Ancienne
Belgique 14 grudnia 2015r. Jej występ to pokaz niesamowitej zmysłowości i
uczuciowości. Gdy występuje naprawdę nie można oderwać od niej wzroku.
Gdy emocje chociaż trochę
opadły można przystąpić do pisania relacji z ostatniego koncertu, na którym
byłam w tym roku w Brukseli. Opisanie wrażeń z koncertu Lou Doillon nie jest aż
takim trudnym zadaniem jak to było w przypadku Beth Hart, ale też nie należy
ono do prostych. Zacznijmy w takim razie od supportu. Występ tej francuskiej
wokalistki supportowała początkująca kanadyjska piosenkarka pochodząca z
Quebecu, która nazywa się Safia Niolin. Podczas jej występu można było
zaobserwować swego rodzaju brak doświadczenia i obycia scenicznego, ale muszę
przyznać, że jak na artystkę dopiero debiutującą zaprezentowała się nie najgorzej.
Choć z drugiej strony stwierdzę, że ten występ nie do końca mi się podobał i
nie zawsze był przekonujący. Safia Niolin wystąpiła w duecie, zaśpiewała kilka
swoich kompozycji i zagrała część z nich na gitarze, a ich wykonania były
bardzo emocjonalne, co uznaje za podstawową zaletę jej koncertu. Główną wadą jej występu był wszechobecny
stres, który najwyraźniej ujawniał się podczas gdy zapowiadała piosenki. Wydaje
mi się, że wynikał on głównie z braku doświadczenia scenicznego i z czasem
Safia Niolin nauczy się go przezwyciężać.
Chwile po godzinie 21 na scenie pojawiła się przepiękna Lou Doillon i zaczęła
śpiewać piosenkę, która nosi tytuł „Good Man”. Jej wykonanie jak również
aranżacje wielu innych utworów było zaskakujące, ale naprawdę cudowne. Następnie
wybrzmiała jedna z moich ulubionych kompozycji tej wokalistki – „Let Me Go”.
Lou Doillon śpiewała rozemocjonowanym głosem, momentami chwytającym za serce.
Później miałam okazje usłyszeć piosenkę „Where To Start”. Jest to jeden z
najbardziej znanych utworów córki Jane Birkin, który został wykonany w sposób
dość energiczny. Lou Doillon śpiewała grając na gitarze, co jakiś czas uśmiechała
się w kierunku publiczności.W następnej części koncertu pojawiły się utworu z debiutanckiej płyty
tej francuskiej artystki między innymi „Devil or Angel” czy „Defiant”. Ich
wykonania były bardzo emocjonalne, momentami trochę wzruszające, szczególnie w
czasie gdy Lou Doillon śpiewała „And I'm sorry if I, if I disappoint you so” w
piosence „Devil or Angel”. Po tej kompozycji artystka otrzymała gromkie brawa
od publiczności zgromadzonej w Ancienne Belgique. Następny utwór czyli „Defiant”
był wykonany zdecydowanie bardziej energicznie od poprzednich. Część osób w
Ancienne Belgique próbowała tańczyć i klaskać w takt muzyki. Gdy artystka to
zobaczyła na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Mogłam zaobserwować, że
doskonale się czuła w tym słynnym klubie koncertowym w Brukseli. Następna kompozycja zdecydowanie spokojniejsza i bardziej klimatyczna, a
jej wykonanie po raz kolejny musze to podkreślić bardzo emocjonalne,
wzruszające i niesamowicie zmysłowe. Dokładnie taką Lou Doillon sobie
wyobrażałam, gdy zapoznawałam się z jej muzyką, słuchając płyt. Po koncercie
jej obraz w mojej głowie się nieco
zmienił, bo oprócz tego, że potrafi być niesamowicie zmysłowa, spokojna, może
również być pełna energii, którą obdarza wszystkich dookoła. Po dwóch kolejnych kompozycjach Lou Doillon zapowiedziała utwór Robin
Miller tymi słowami „ Wyobraźcie sobie, że jesteśmy razem na pustej
autostradzie w Niemczech o 6 rano a w tle wybrzmiewa ta piosenka. Przyznaję to
dziwne uczucie zaśpiewać tę kompozycje tak wcześnie” . Wykonanie tej piosenki
było znowu bardzo zmysłowe i emocjonalne, wprawiające w niesamowite
zasłuchanie, wręcz oderwanie od otaczającej rzeczywistości. Stojąc w pierwszym
rządzie u stóp Lou Doillon mogłam dokładnie obserwować emocje, które malowały
się na jej twarzy podczas śpiewu. Później miałam okazje usłyszeć jeden z tych utworów ulubionych z
repertuaru Lou Doillon . Nosi on tytuł „I.C.U.” i traktuje głównie o tęsknocie.
Tę tęsknotę było wyraźnie słychać w głosie tej francuskiej wokalistki
młodego pokolenia, a jego wykonanie takie niesamowicie prawdziwe i przekonujące.
Następnie wybrzmiały trzy utwory „Above My Head”, „One Day After Another” i „Nothing
Left”.Potem wokalistka powiedziała, ze zagra utwór, który nie został
zaakceptowany przez wytwórnie płytową, gdzie wydała swój najnowszy album “Lay
Low”. Lou Doillon przyznała, że uwielbia ten utwór i dlatego też zdecydowała
się zaprezentować tę kompozycje w
Ancienne Belgique. Po czym dodała, ze nie rozumie decyzji jaką podjęła
wytwórnia płytowa. Piosenka ta nosi tytuł „Ticket Line” Jej wykoananie bardzo
przypadło mi do gustu, ale z drugiej strony nie zachwyciło. Jako ostatni przed bisami wybrzmiał utwór tytułowy z najnowszej płyty
Lou Doillon. Był to jeden z najbardziej zaskakujących momentów podczas występu
tej artystki. Zupełnie nie spodziewałam się takiej aranżacji. Zapowiadając ten
utwór wokalistka powiedziała, że jeśli mamy ochotę potańczyć to teraz jest
najlepsza okazja. Aranżacja kompozycji „Lay Low” przeszła moje najśmielsze
oczekiwania. Była bardzo energiczna, wokalistka tańczyła na scenie, a publiczność
razem z nią. Słuchając płyty wydawało mi się, że jest to jeden ze spokojniejszych
utworów, właśnie dlatego to wykonanie mnie tak zaskoczyła. Gdy Lou Doillon
skończyła śpiewać otrzymała gromkie i długie brawa od publiczności.
Po chwili znów powróciła
na scenę by zagrać kilka kompozycji Zapowiadając pierwszą z nich nawiązała do
wydarzeń z Paryża z tego roku. Mówiła o tym, że pewne wydarzenia w domyśle te najgorsze należy zostawić za
sobą , żyć dalej i się nie poddawać, ale należy i tak o nich pamiętać. To była
bardzo wzruszająca przemowa. Później artystka usiadła za keyboardem i zaczęła śpiewać
„Left Behind”. Jako następny wybrzmiał utwór „Places” i to był najbardziej
wzruszający i chwytający moment podczas całego koncertu. Może niektórzy z Was pamiętają,
że ta kompozycja to moja ulubiona z repertuaru Lou Doillon i moim ogromnym
marzeniem było właśnie usłyszenie jej na żywo. To marzenie się spełniło. Gdy
Lou Doillon na początku klęczała na scenie i śpiewała pierwsze wersy tego
utworu, w Ancienne Belgique panowała zupełna cisza, w moich oczach natomiast
pojawiły się łzy, ponieważ artystka śpiewała łamiącym się głosem i była bardzo
przekonująca. Gdy skończyła otrzymała najdłuższą owacje podczas całego
koncertu. Jako ostatni tego wieczoru wybrzmiał utwór „Weekender Baby”. Artystka
zachęciła publiczność do tego by zaśpiewała ten utwór razem z nią i to się
udało. Gdy skończyła otrzymała bardzo długą owacje od publiczności, a ja miałam
cichą nadzieję, ze jeszcze wróci na scenę i zaśpiewa jeszcze jeden utwór, ale
tak się nie stało.
Koncert Lou Doillon był naprawdę wspaniały, cudowny, dopracowany w
każdym szczególe. Setlista została ułożona w sposób fenomenalny, utwory bardziej
energiczne przeplatały się z tymi spokojniejszymi, a artystka miała doskonały
kontakt z publicznością. Mogłam również zaobserwować, że doskonale się czuje w
Ancienne Belgique. Artystka została doskonale przyjeta przez publiczność w Brukseli i obiecała , że
wróci. Ja natomiast dowiedziałam się , ze planowane są marcowe koncertowe
koncerty Lou Doillon w Polsce i jak je ogłoszą to pójdę chociaż na jeden z
niekłamaną przyjemnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz