wtorek, 12 lipca 2016

Roisin Murphy- Take Her Up To Monto

W zeszłym roku cieszyliśmy z powrotu Roisin Murphy na scenę po 8 latach nieobecności. Artystka wydała wtedy znakomita płytę „Hairless Toys”, a niektórzy mieli okazję zobaczyć jej koncerty na żywo. Na jej kolejne wydawnictwo nie trzeba było długo czekać, bo dosłownie kilka dni temu ukazał się najnowszy album byłej wokalistki Moloko zatytułowany „Take Her Up To Monto”.


Materiał na czwarty studyjny album Roisin Murphy był nagrywany w tym samym czasie co „Hairless Toys”. Już wcześniej w jednym z wywiadów artystka zdradziła, że podczas tamtych sesji powstało więcej utworów, które ujrzą światło dzienne niebawem. Tym samym już teraz możemy się cieszyć kolejną płytą tej irlandzkiej artystki. 

Take Her Up to Monto wyraża w pewnym sensie tęsknotę za czasami minionymi. Nie zabrakło tutaj retro elektroniki czy też utworów nawiązujących do popu z lat 70 czy 80 ubiegłego wieku. Już sam tytuł tego albumu nawiązuje do Monto, piosenki sprzed lat, skomponowanej przez zespół The Dubliners. Podobno w dzieciństwie ojciec Roisin często nucił tę kompozycję i dzięki temu artystka zapamiętała tekst i melodie. Album składa się z 9 bardzo różnorodnych pod względem muzycznym kompozycji, wprawiających w ogromne zasłuchanie. Jak każde wydawnictwo ma swoje mocniejsze i słabsze strony.

Otwierający „Mastermind” jest utworem z singlowym potencjałem. To piosenka mocno elektroniczna z domieszką popu, atrakcyjna nie tylko pod względem muzycznym, ale również tekstowym. Roisin Murphy opowiada historię osoby, która przezywa rozterki życiowe i nie wie jak należałoby postąpić w sytuacji, w której się znalazła. Poszukuje kogoś, kto pomógłby w rozwiązaniu problemów. „Pretty Gardens” to kompozycja zdecydowanie bardziej popowa. Tekst utworu traktuje o akceptacji siebie ze wszystkim wadami i niedoskonałościami. Można stwierdzić, że w tej piosence słowa są ważniejsze od melodii, ponieważ Roisin Murphy porusza temat, dotyczący wielu ludzi. Najbardziej różnorodnym utworem pod względem muzycznym na „Take Her Up to Monto” jest „Thoughts Wasted”. Rozpoczyna się od dźwięków pianina nawiązujących do popu lat 70. Później pojawiają się mocno elektroniczne fragmenty, a następnie symfoniczne. To bardzo odważne posunięcie Roisin Murphy zaskakuje, ponieważ w jednym utworze artystka zawarła wiele różnorodnych gatunków muzycznych, co bardzo rzadko się zdarza. Na kanwie tej kompozycji można by stworzyć co najmniej dwa kawałki i to właśnie stanowi o sile przekazu tej piosenki. „Lip Service” to bardzo przewidywalny i nie do końca przekonujący utwór. „Ten Miles High” to kolejna kompozycja o ogromnym potencjale singlowym. Mocno elektroniczne brzmienie nadaje jej niepokojący charakter. Słychać tutaj jednostajne dźwięki perkusji, które doskonale komponują się z rozemocjonowanym głosem Roisin Murphy śpiewającej o okrucieństwie otaczającego nas świata i o tym, że chciałaby stąd uciec. Po zatrważającym wręcz "Ten Miles High", słuchacz ma czas na uspokojenie emocji. Następny utwór nosi tytuł "Whatever".  W tej kompozycji artystka wciela się w osobę, niedostrzegającą sensu swojego życia i wyraża tęsknotę za kimś bardzo bliskim. „Romantic Comedy” to piosenka nawiązująca do rapu. Roisin Murphy czasem bardziej rapuje niż śpiewa, co sprawia, że ta kompozycja jest najbardziej trip-hopowym utworem na tym albumie. W porównaniu do poprzedniego kawałka „Nervous Sleep” to zdecydowanie spokojniejszy fragment. Nie zabrakło tutaj delikatnych beatów elektronicznych oraz bardzo zmysłowego wokalu, przypominającego momentami ten z utworu „Exile” z Hairless Toys. Przepełniona emocjami piosenka jest swego rodzaju dialogiem pomiędzy dwiema bliskimi osobami, które zastanwiają się jak powinny postępować dalej. „Siting and Counting” czyli utwór zamykający to wydawnictwo został utrzymany w stosunkowo spokojnym klimacie. Delikatne beaty elektroniczne wprawiają w zasłuchanie, a tekst jest wyznaniem miłosnym. Roisin Murphy w tym emanuje zmysłowością i uwodzi swoim głosem. Utwór w pewnym momencie się urywa, a wtedy słuchacz budzi się z transu i zadaje pytanie dlaczego to już koniec, bo chciałoby się posłuchać jeszcze jednego kawałka.

„Take Her Up to Monto” jest najbardziej eksperymentalną płytą w dorobku Roisin Murphy. To również najciekawszy pod względem muzycznym album w dyskografii byłej wokalistki Moloko. Łączy w sobie wiele gatunków – pop, elektronikę, rap. Znajdziemy tutaj momenty liryczne, ale też niepokojące. Album jest atrakcyjny nie tylko pod względem muzycznym, ale również tekstowym. Artystka napisała wiele życiowych tekstów, z którymi wielu na pewno się identyfikuje. Roisin Murphy zabiera nas do swojego bardzo złożonego muzycznego świata, w każdym utworze prezentuje różne oblicza artystyczne.  To album z nutką dekadencji, naszpikowany raczej negatywnymi emocjami, bardzo przejmujący, będący swego rodzaju kontynuacją „Hairless Toys” pod względem tematycznym. Nie jest to może płyta z garścią hitów  na miarę utworów Moloko, ale już po raz drugi Roisin Murphy udowodniła, że nie trzeba tworzyć hitów, żeby stać się rozpoznawalną artystką na rynku muzycznym, tylko po prostu wystarczy być sobą i to chyba najbardziej cenię na „Take Her Up to Monto”. Mimo wszelkich zalet ten album pozostawia lekki niedosyt, ponieważ chciałoby się jeszcze usłyszeć choć jeden utwór.

Już po raz drugi Roisin Murphy odnalazła na rynku muzycznym niszę, którą wypełniła albumem "Take Her Up to Monto". Stworzyła album różnorodny i atrakcyjny pod względem muzycznym, ale ważniejsze jest to, że napisała ambitne teksty o życiu, dzięki którym może dotrzeć do wielu ludzi niezależnie od tego skąd pochodzą, jacy są i na jakim etapie życia się znajdują. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz