poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Lou Rhodes - Theyesandeye

Już od jakiegoś czasu wiadomo, że Lou Rhodes, która głównie występuje w zespole Lamb, wydaje też płyty solowe. Na swoim koncie ma cztery albumy studyjne, a ostatni z nich zatytułowany Theyesandeye ukazał się 22 lipca nakładem wytwórni Nude Records.

Tytuł tej płyty wyraża pozytywne nastawienie do życia i otaczającego nas świata. Artystka w jednym z wywiadów powiedziała, że pewnego dnia, gdy oglądała obrazy w Internecie trafiła na dzieło zatytułowane theeyestheysee, ale błędnie przeczytała tę nazwę i wtedy powstało theyesandeye. Wtedy stwierdziła, że ten przewrotny tytuł stanie się jej życiowym credo oraz podsumowaniem najnowszej płyty.

Na płycie znalazło się 11 kompozycji w bardzo ciekawych aranżacjach nagranych przy użyciu: gitary, pianina, syntezatorów, elektronicznej gitary hawajskiej, perkusji, czy nawet harfy albo wiolonczeli. Otwierające All The Birds to piosenka, na początku której słychać odgłosy natury, więc można stwierdzić, że jest utwór dedykowany naturze. To kompozycja, która intryguje i pozostawia co najmniej kilka możliwości interpretacyjnych. Lou Rhodes hipnotyzuje swoim ciepłym głosem i wzrusza słuchaczy. All I need to utwór opowiadający o miłości ludzi, zwierząt i roślin. Jego akustyczo-gitarowa aranżacja wprawia w niesamowite zasłuchanie i pozwala na oderwanie się od rzeczywistości. Angels – będący coverem piosenki zespołu The xx to kolejna kompozycja opowiadająca o miłości do natury.  Przepiękny, bardzo delikatny gitarowo smyczkowy aranż nadaje tej kompozycji niesamowity klimat. Sea Organ to kompozycja wzbudzająca niewielki niepokój. Opowiada o ludziach, którzy nieustępliwie walczą o naszą planetę. Them to utwór, pozwalający na uspokojenie emocji. Piosenka sprawia, że możemy się zatrzymać. Nawiązuje do muzyki jazzowej, słychać tutaj również dźwięki elektronicznej gitary hawajskiej. Lou Rhodes śpiewa rozemocjonowanym głosem, wprawiającym w ogromne zasłuchanie.  Hope and Glory to piosenka przepełniona nadzieją. W podkładzie muzycznym tej kompozycji słychać wyraźne dźwięki harfy. Circle Song to utwór, podczas któregor Lou Rhodes po raz kolejny hipnotyzuje swoim nieco przytłumionym głosem. Nie zabrakło tutaj pięknych i wyróżniających się wokaliz, które doskonale współgrają z elektroniczną gitarą hawajską, wyraźnie słyszalną w tej kompozycji. Sun & Moon i Full Moon to piosenki raczej radosne i wyrażające afirmację otaczającego nas świata. Never Forget to z kolei piosenka, nawiązująca w pewien sposób do poprzednuch płyt solowych tej artystki. Nagrana przy akompaniamencie gitary oraz instrumentów smyczkowych, których dźwięki słychać w tle. Kompozycja przypomina nieco utwory z płyty Beloved One. Utwór zamykający ten album nosi tytuł Magic Ride. Tekst opowiada o upływie czasu i o tym, że życie jest bezcenne, a każdy dzień to nowy początek. To kompozycja przepełniona nadzieją, zresztą jak cały album, dlatego stanowi doskonałe podsumowanie theyesandeye.

Płyta Lou Rhodes to bardzo ciekawe wydawnictwo, szczególnie pod względem muzycznym, ponieważ znajdziemy na nim rozbudowane aranżacje wielu utworów, które zostały nagrane przy pomocy różnych instrumentów muzycznych. Są one bardzo mocną stroną tego albumu i w pewien sposób zaskakują, ponieważ wokalistka w swojej twórczości solowej przyzwyczaiła nas do raczej prostego, folkowego, gitarowego grania. Jest to płyta, która niewiele ma wspólnego z twórczością zespołu Lamb, więc Ci co poszukują brzmienia tej grupy czekając na kolejny krążek mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Lou Rhodes prezentuje na tym wydawnictwie swoje inne oblicze – songwriterki, a nie liderki grupy grającej muzykę elektroniczną. Warto także pochylić się nad tekstami wszystkich utworów, które najczęściej wyrażają uwielbienie w stosunku do natury, afirmację życia i otaczającego nas świata. Niektóre utwory z powodzeniem mogłyby być piosenkami miłosnymi czy też kołysankami. Artystka na tym albumie przekazuje mnóstwo emocji stosunkowo pozytywnych. Poza tym hipnotyzuje głosem. Płyta wprawia w niesamowite zasłuchanie, zabiera słuchacza do idyllicznej krainy, gdzie życie płynie bez pośpiechu . To album, który relaksuje i pozwala uspokoić nerwy. Chyba właśnie o to artystce chodziło – wydać płytę, będące swego rodzaju lekarstwem dla ludzi, którzy wiecznie gdzieś pędzą, czasem nawet bez zastanowienia.

Lou Rhodes wydała raczej różnorodny album, będący krokiem naprzód w stosunku do jej poprzednich solowych dokonań. Theyesandeye zaskakuje właśnie swoim bogactwem aranżacyjnym. Trudno zakwalifikować tę płytę do konkretnego gatunku muzycznego. Zarówno fani akustycznego grania jak i zwolennicy partii smyczkowych czy delikatnych orkiestracji znajdą na tym wydawnictwie coś dla siebie. Z pewnością można stwierdzić, że jest to doskonała płyta do słuchania w chwilach relaksu czy podczas długich letnich wieczorów. 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz