czwartek, 6 października 2016

Beth Hart - Fire On The Floor

Nieco ponad rok musieliśmy czekać na nowe wydawnictwo od Beth Hart. Płyta "Fire On The Floor" trafi do sklepów muzycznych już 14 października. Jest to album bardzo ciekawy zarówno pod względem tekstowym jak i muzycznym, a przede wszystkim zaskakujący, niepodobny do żadnego wcześniejszego wydawnictwa tej artystki.

Płyta składa się 12 bardzo różnorodnych utworów, których nie można jednoznacznie przypisać do konkretnego gatunku muzycznego. Album jest przepełniony emocjami, bardzo często traktuje o sprawach trudnych, choć nie zabrakło kilku stosunkowo radosnych kompozycji. Pierwszy utwór i od razu pierwsze zaskoczenie. „Jazzman” ,jak sam tytuł wskazuje, został utrzymany w klimacie zdecydowanie jazzowym, zupełnie niepodobnym do solowej twórczości Beth Hart. Jest to piosenka stosunkowo lekka i wydawać by się mogło, że cały album będzie stosunkowo łatwy w odbiorze. Jednak po opublikowaniu piosenki tytułowej każdy wiedział, że wcale nie będzie to płyta lekka tylko raczej trudna, wymagająca ogromnego zaangażowania ze strony słuchacza. „Love Gangster” to piosenka nagrana przy akompaniamencie pianina, gitary oraz perkusji. Została utrzymana w klimacie bluesowo-jazzowym Często powtarzające się sformułowanie „Ain’t nobody gonna love you like I do” wskazuje, że jest to kompozycja miłosna i nie ma w tym stwierdzeniu ani odrobiny przesady. .Można przypuszczać, że to utwór  napisany z myślą o mężu Scott’cie. „Coca Cola” to jedna z najbardziej zmysłowych piosenek na „Fire On The Floor”. Beth Hart hipnotyzuje swoim głosem, a także pokazuje swoje ogromne umiejętności wokalne. Momentami śpiewa cicho, by po kilku sekundach wykonać niesamowitą wokalizę. „Let’s Get Together” to kolejny zaskakujący utwór na tym albumie. Został on utrzymany w klimacie taneczno-popowym. Jest to piosenka łatwo wpadającą w ucho, można nawet zaryzykować stwierdzenie „taka do potańczenia”. Beth Hart udowadnia, że potrafi zaśpiewać wszystko i doskonale się czuje w różnorodnym repertuarze. Po stosunkowo lekkich utworach rozpoczynających tę płytę, mamy do czynienia z bardzo trudną oraz niesamowicie emocjonalną kompozycją „Love Is A Lie”, która została utrzymana w niepokojącym rockowym klimacie. Beth Hart poddaje w wątpliwość prawdziwość miłości. Z tego utworu bije niesamowity pesymizm, który zestawiony z radosnym „Let’s Get Together” wywiera piorunujące wrażenie i oddziałuje jeszcze silniej. Wydawać by się mogło, że te piosenki nie powinny znaleźć się na tym krążku obok siebie. Gitarowy „Fat Man” to też jeden z lżejszych utworów na tej płycie, umieszczony na pewno nieprzypadkowo między dwoma trudnymi kompozycjami - może dlatego, że Beth nie chciała aby dekadencki nastrój dominował podczas całej płyty. „Fire On The Floor” to kompozycja ukazaująca bluesa w pełnej krasie. Opowiada o tym, że miłość często jest bardzo trudna i wymaga wyrzeczeń. To najbardziej pesymistyczny utwór na tym albumie, a przy tym niesamowicie piękny. Najlepszym określeniem tej kompozycji jest smutne piękno. To utwór przepełniony emocjami połączonymi z podniosłą aranżacja, wprawiąjącą w ogromne zasłuchanie. Warto również obejrzeć stworzone dla tej kompozycji  lyric video, które potęguje pesymizm tego utworu i stanowi doskonałą jego ilustracje. Uwagę zwracają czarno-białe krajobrazy umieszczone w tym filmie oraz zdjęcia rozemocjonowanej artystki.Piosenkę „Woman You’ve Been Dreaming Of można uznać za kontynuacje kompozycji „Fire On The Floor”. Utwór ten opowiada o rozwodzie rodziców Beth Hart. Jak artystka zaznaczała w wielu wywiadach – było to dla niej jedno z najtrudniejszych doświadczeń życiowych z okresu dzieciństwa, które miało ogromny wpływ na to co się stało później. To najbardziej osobista kompozycja na tym albumie. „Baby Shot Me Down” to kolejna stosunkowo radosna piosenka na tej płycie. Beth Hart być może chciała tym utworem rozluźnić atmosferę. Ta kompozycji to kolejne zaskoczenie na „Fire On The Floor”, ponieważ z jednej strony nie do końca pasuje w tym momencie tej płyty, a z drugiej wprawia słuchacza w lepszy nastrój, który wtedy jest wręcz wskazany, żeby nie popaść w zupełny pesymizm. „Good Day To Cry” należy do tych smutnych piosenek, które pomagają radzić sobie w trudnych sytuacjach. Artystka prosi ukochaną osobą (zapewne swojego męża Scotta) o ratunek. Można tutaj doszukać się nawiązania do bardzo trudnej przeszłości Beth Hart, która nadal ją prześladuje. Z jednej strony z tej kompozycji bije ogromny pesymizm, a z drugiej znający dobrze historię tej artystki mogą doszukać się tu nadziei, która została „wyśpiewana” w utworze „Leave The Light On”, nagranym niedługo po tym jak Beth Hart po raz pierwszy pokonała w sobie demony przeszłości. „Picture In A Frame” to akustyczna kompozycja nagrana głównie przy akompaniamencie pianina.  Słuchając tej piosenki można sobie wyobrazić słoneczny dzień i sielankową rzeczywistość. Nie zabrakło tutaj oczywiście ogromnej dawki emocji, do której artystka przyzwyczaja nas odkąd zaczęła tworzyć. Utwór zamykający wydawnictwo „Fire On The Floor” nosi tytuł „No Place Like Home.” Jest to na pewno „przedłużenie” poprzedniej kompozycji. Beth Hart prawdopodobnie opowiada o swoich doświadczeniach z licznych tras koncertowych, bo przecież ta artystka większą część roku spędza występując na całym świecie. Tekst wyraża tęsknotę za domem, za spokojem i nie tylko. Jest to bardzo ciekawe zakończenie tej płyty. Być może niektórzy uważają, że Beth Hart sugeruje, iż ograniczy swoją aktywność koncertową w najbliższym czasie, ponieważ chciałaby spędzić więcej czasu w domu. Odpowiedź na to pytanie poznamy wkrótce, po kolejnych ogłoszeniach koncertowych na rok 2017. Miejmy nadzieję, że Beth po 3 latach nieobecności w Polsce wróci do naszego kraju, bo wiadomo, że bardzo sobie ceni polską publiczność i doskonale wspomina koncerty w naszym kraju.

Płyta „Fire On The Floor” to album kompletny pod każdym względem, który nie pozwala słuchaczowi na nudę. Beth Hart zawarła na nim ogrom emocji oraz wiele osobistych utworów. Mamy do czynienia z ogromny przekrojem gatunkowym od jazzu i bluesa przez pop aż do rocka. Dla wielu wadą tej płyty może być momentami niezrozumiała kolejność utworów, jednak myślę, że kryje się za tym jakieś specjalne przesłanie. Nie ma tym albumie żadnego przypadkowego dźwięku czy słowa. Koncepcja tej płyty póki co pozostaje pilnie strzeżoną tajemnicą, ale niebawem karty zostaną odkryte. Ciekawe jak te wszystkie kompozycje brzmią na koncertach, miejmy nadzieję, że przekonamy się o tym wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz