Akasha to brytyjski duet
pochodzący z Londynu. Jego członkowie to: Charlie Casey i Damian Hand. Swoją
przygodę z muzyką rozpoczęli już 21 lat temu, gdy zaczęli mieszać swoje bardzo
różne gusta muzyczne. 4 września 2015 r. miała miejsce premiera ich najnowszego
wydawnictwa zatytułowanego „Hail The Sun”.
Na tej płycie na pewno
znajdziemy niezły miszmasz gatunkowy: elektronika, odrobina jazzu i trip hopu.
Gatunki do siebie nie do końca pasujące, ale mimo wszystko albumu słucha się doskonale
i już nieraz zdarzyło się tak, że zapętlił mi się. Na pewno nie będzie on dla
mnie wydawnictwem roku 2015, ponieważ zawiera kilka niedociągnięć, które
wymienię potem. Na płycie znajdziemy
tylko 8 kawałków, ale są to na pewno kompozycje warte wielokrotnego
przesłuchania, mimo swoich wad.
Album rozpoczyna się od
utworu tytułowego, który został utrzymany w klimacie minimalistycznego electro,
a delikatny podkład muzyczny doskonale komponuje się z wokalem. Na początku
słychać mężczyznę o bardzo niskim głosie, później dołącza kobieta. Jest to
bardzo spokojna piosenka, która kojarzy mi się ze zmysłowością. Następna
kompozycja nosi tytuł „Smoke”, na początku zawiera elementy trip hopowe w tym
bardzo charakterystyczny wokal, który przy pierwszym przesłuchaniu skojarzył mi
się ze sposobem śpiewania u Trickiego. Później pojawiają się typowo jazzowe
elementy, zatem tę piosenkę można określić jako połączenie dwóch gatunków
muzycznych trip hopu i jazzu. To bardzo interesujaca i oryginalna fuzja, jednak
przyznam, że ten utwór na razie nie do końca mnie przekonuje głównie ze względu
na bezapelacyjne podobieństwo do twórczości Trickiego. Wydaje mi się , że już
kiedyś coś takiego słyszałam. Kolejny utwór jest w mojej opinii najbardziej
jazzowym utworem na całej płycie. Muzycy podjęli próbę połączenia fragmentów
jazzowych z muzyką elektroniczną, ale naprawdę trzeba się wsłuchać, aby
dostrzec ten miszmasz. Sam utwór natomiast przypomina mi kompozycje zespołu The
Cinematic Orchestra. Po tym bardzo jazzowym utworze na albumie znalazł się
utwór typowo elektroniczny, podczas którego słychać dużo różnych beatów.
Nastąpiła całkowita zmiana klimatu, tak jakbyśmy się przenieśli z jednej
muzycznej skrajności w drugą. Na zakończenie utworu pojawia się odrobina jazzu.
W związku z tym utwór brzmi bardzo oryginalnie i jest jedną z moich ulubionych
kompozycji na tym wydawnictwie. Po kilku instrumentalnych piosenkach w kolejnym
utworze pojawia się męski wokal. Kompozycja została utrzymana w klimacie
jazzowym, a wokal doskonale komponuje się podkładem muzycznym. Poza tym
zauważam jeszcze jedna wadę: niektóre dźwięki z poprzednich piosenek zostają
powtórzone. Można stąd wywnioskować, że muzykom zabrakło pomysłów na kolejne
kompozycje. Już od pierwszych dźwięków w następnej kompozycje słychać delikatne
odgłosy trąbki, później włącza się piękny chociaż delikatny damski wokal, który
doskonale komponuje się z podkładem instrumentalnym. W następnym już od
pierwszej sekundy można usłyszeć dźwięki fortepianu, które pełnią główną rolę w
podkładzie instrumentalnym dla całego utworu. Później włącza się delikatny
męski wokal, który określiłabym jako bardzo zmysłowy. Wokalista jest bardzo
zaangażowny w swój śpiew, ale czasem oddaje „palmę pierwszeństwa” muzykom grającym na różnych instrumentach
przede wszystkim dętych i na fortepianie. Ten utwór należy do najbardziej
spokojnych na całym albumie „Hail The Sun”. Kompozycja zamykająca ten album
nosi tytuł „Clearlight”. To utwór instrumentalny, który łączy w sobie wpływy
muzyki jazzowej jak i elektronicznej. Jest on dosknałym podsumowaniem całego
wydawnictwo.
Album „Hail The Sun” to
na pewno album warty wielokrotnego przesłuchania, jednak nie jest on wolny od
wad. Większość z nich wymieniłam pisząc tę recenzję. Nie zmienia to faktu, że
jest to płyta interesująca, będąca próbą połączenia wielu skrajnych gatunków
muzycznych. Niestety nie wszystkie połączenie są udane, niektóre z nich to po
prostu kopia sampli innych zespołów, ale wiem, że nie każdy to zauważy. Przyznaje
nie znam wcześniejszej twórczości duetu Akasha, ale wydaje mi się, że tak
bardzo utalentowani muzycy mogliby dać coś więcej od siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz