czwartek, 29 października 2015

Emiliana Torrini, jakiej nie znałam

Pisałam już kiedyś, że wersje symfoniczne „nadają utworom nową twarz”, taką, że czasem trudno rozpoznać jaki to utwór, szczególnie jeśli się nie zna bardzo dobrze twórczości danego artysty. Tak właśnie było podczas ostatniego koncertu Emiliany Torrini wraz z zespołem The Colorist, pochodzącym z Belgii. 

Kiedy dowiedziałam się, że ta artystka wystąpi z tym unikalnym projektem w Ancienne Belgique, nie wahałam się ani chwili, od razu poszłam, żeby kupić bilet i oczywiście tego nie żałuję. Tak naprawdę nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po jej występie z The Colorist, co zaostrzyło moją ciekawość dotyczącą tego wydarzenia.

Zanim przejdę do głównej części recenzji powinnam  napisać kilka słów na temat zespołu The Colorist. Tak jak wspomniałam wcześniej jest belgijska grupa, o której niewiele wiem. Na swoim fanpage’u facebookowym napisali “The Colorist is an ocherstra in search of the thin line between pop, underground and experimental classical music.” . W swojej twórczości tak jak to opisali łączą różne gatunki muzyczne, które nie zawsze do siebie pasują, czyli są takie małe albo nawet całkiem spore muzyczne skrajności. 

Koncert The Colorist feat Emiliana Torrini rozpoczał się chwilę po godzinie 20:30 od wersji instrumentalnej utworu "Jungle Drum”. Muzycy mnie zaskoczyli swoim wykonaniem tak bardzo, że nie rozpoznałam tej jakże znanej piosenki. Dopiero gdy znalazłam setlistę z występu, dowiedziałam co to była za kompozycja. Chwile później na scenie pojawiła się Emiliana Torrini ubrana w kolorowy strój i zaczęła śpiewać kolejną piosenkę, która nosi tytuł "Caterpillar". Jej wykonanie niesamowicie naładowane emocjami. Mogłam zaobserwować, że wokalistka bardzo zaangażowała się w śpiew. Ludzie siedzieli na fotelach tak jakby zaczarowani i niesamowicie zasłuchani, a na sali panowała zupełna cisza. Jedna rzecz mnie zaskoczyła, na występ Emiliany Torrini przyszli ludzie w wieku średnim, a mnie od zawsze wydawało się, że tej artystki słuchają ludzie raczej młodzi.  Później miałam okazje usłyszeć utwór zatytułowany „Birds”. To kompozycja należąca do tych spokojniejszych i smutniejszych. Jej wykonanie bardzo przypadło mi do gustu. Po tym utworze islandzka wokalistka powiedziała takie słowa „Powinnam nagrać płyte składające się tylko z „uuuuu”, gdyż bardzo lubie ten dźwięk". Później podziękowała członkom orkiestry The Colorist za to, że docenili jej twórczość i zdecydowali się nagrać własne wersje utworów tej wokalistki. Następnie wybrzmiała kompozycja „Heard It All Before”,  jej wykonanie zwróciło moją szczególną uwagę, ponieważ było bardzo emocjonalne. Potem miałam okazje usłyszeć kilka utworów, pochodzących z różnych płyt. Ich wersje były bardzo zaskakujące, dlatego muszę przyznać, że miałam problem z ich rozpoznaniem, ale nie zmieniło to faktu, że doskonale mnie się słuchało tego fragmentu koncertu. Emiliana Torrini momentami tańczyła na scenie, zachęcała publiczność do „sitdance” – czyli tańczenie na siedzeniach. Podczas tych kompozycji moją szczególną uwagę zwróciła postać pianisty The Colorist, który czasem grał na dwóch pianinach równocześnie i momentami podskakiwał na swoim stołku. Później wybrzmiały dwa bardzo spokojne utwory "Blood Red" i "Thinking Out Loud". Ich bardzo emocjonalne wykonania, podczas których Emiliana Torrini była bardzo zaangażowana w śpiew, wprawiły mnie w niesamowite zasłuchanie, tak jakbym zupełnie zapomniała o otaczającej mnie rzeczywistości. Czułam, że islandzka wokalistka śpiewa tylko dla mnie, mimo że w sali znajdowało się mnóstwo innych osób. To wrażenie na pewno zostało spotęgowane przez to, że siedziałam w pierwszym rzędzie, na przeciwko Emiliany Torrini – u jej stóp. Następnie wybrzmiały dwa trochę bardziej energiczne utwory „Speed of Dark” i „Tookah. Ich wykonania wręcz doskonałe i bardzo odmienne od tych, które usłyszymy na płytach. Muszę przyznać, że te wersje symfoniczne bardziej mi się podobały niż nagrania studyjne. Na zakończenie głównej części koncertu muzycy zagrali najbardziej znany utwór Emiliany Torrini – „Jungle Drum”. Publiczność klaskała i w pewien sposób tańczyła siędząc. Niektórzy śpiewali razem z islandzką wokalistką. To był doskonały finał głównej części tego jakże pięknego koncertu. Potem muzycy zbiegli ze sceny, by po chwili na nią wrócić i zagrać na bis jeszcze dwie piosenki „Gun” i „Bleader”. Gdy skończyli  zaczęli się kłaniać rozległy gromkie brawa  wraz z w pełni zasłużoną owacją na stojąco.  Emiliana Torrini przedstawiła swój zespół. Publiczność klaskała tak długo, że zmusiła muzyków to powrotu na scenę, co prawda nie zagrali kolejnego utworu tylko ukłonili się po raz drugi.

Koncert Emiliany Torrini wraz z orkiestrą The Colorist był doskonały. Cudowna setlista, na której utwory spokojniejsze przeplatają się z tymi bardziej energicznymi. Emiliana Torrini miała doskonały kontakt z publicznością. Myśle, ze wszyscy uczestnicy tego wyjątkowego wydarzenia wyszli zadowoleni. Takie koncerty zdarzają się chyba tylko raz w życiu, bo ta trasa obejmuje kilka miast w Belgii i zakończy się 1 listopada. Mam jednak nadzieje, że w przyszłości będą koncerty w innych krajach. Jak przyjadą do Polski pójdę na ich występ z największą przyjemnością, bo takich okazji nie można przegapić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz