poniedziałek, 9 listopada 2015

Jedna z najbardziej zmysłowych płyt tego roku - Lou Doillon - Lay Low

Lou Doillon – córka Jane Birkin i francuskiego reżysera Jaquesa Doillona, przyrodnia siostra Charlotte Gainsbourg. Powiązania rodzinne mówią wiele, ale czasem warto się od nich oderwać i posłuchać tego co artystka ma nam do przekazania. Lou Doillon - młoda utalentowana, w tym roku wydała swój drugi album studyjny zatytułowany „Lay Low”.

Płyta bardzo krótka – zaledwie 35 minutowa, składająca się z 12 utworów, utrzymanych w klimacie popowo – indie rockowym. Album będący pokazem niesamowitej zmysłowości, nie zawsze łatwy w odbiorze, głównie ze względu na głos rozemocjonowany głos wokalistki, momentami trochę płaczliwy, łamiący się ,niemniej jednak bardzo piękny.

Lou Doillon poznałam przez przypadek, gdy na youtube odsłuchałam utwór, będący singlem promującym to wydawnictwo – „Where To Start”. Piosenka od razu mnie zaintrygowała, więc ze zniecierpliwieniem oczekiwałam na cały album. Kilka dni po premierze znalazłam chwile na odsłuchanie go w całości, jednak po jednym przesłuchaniu „odłożyłam go na półkę”, bo jakoś nie do końca mnie przekonał. Jednak po kilkutygodniowej przerwie,zdałam sobie sprawę z tego, że na tym albumie „jest coś co mnie przyciąga”.

Krążek rozpoczyna się od bardzo spokojnego utworu, zatytułowanego „Left Behind”, nagranego przy akompaniamencie fortepianu. Lou Doillon podczas tej kompozycji śpiewa bardzo rozemocjonowanym głosem, a podkład muzyczny doskonale komponuje się z jej wokalem. Następna piosenka jest zdecydowanie bardziej energiczna, chociaż jej początek wcale na to nie wskazuje. Dopiero przy refrenie pojawia się bardziej żywiołowy podkład instrumentalny. Zwrotki,  natomiast, zostały utrzymane w bardzo spokojnym klimacie, a Lou Doillon momentami śpiewa acapella. . Kolejna piosenka to wspomniania wcześniej kompozycja „Where To Start”. Utwór raczej spokojny, ale niesamowicie naładowany emocjami. Lou Doillon momentami śpiewa łamiącym się głosem, który doskonale współgra z podkładem instrumentalnym. Następna kompozycja, która znalazła się na albumie „Lay Low” została zatytułowana „Nothing Left”. Jest utrzymana w spokojnym klimacie, a jej niektóre dźwięki przypominają mi utwór poprzedzający tę piosenkę. Utwór tytułowy jest bardziej energiczny od kompozycji poprzednich, ale jedna rzecz na pewno się nie zmieniła – uznaję go za pokaz zmysłowości i emocjonalności w głosie. To jedna z moich ulubionych piosenek na najnowszej płycie Lou Doillon. Następna kompozycja, zatytułowana „Weekender Baby” została nagrana akustycznie, jedynie przy akompaniamencie gitary. Jest jedną z najspokojniejszych i najbardziej klimatycznych piosenek na tej płycie. Następny utwór – „Let Me Go” na początku bardzo spokojny, momentami akustyczny, później nabiera tempa. Przepiękny emocjonalny wokal artystki doskonale komponuje się z akompaniamentem gitary i perkusji. Według mnie to jedna z najbardziej przejmujących kompozycji na najnowszej płycie tej francuskiej wokalistki. Kolejny utwór nosi tytuł „Good Man”. Jest on bardziej energiczny od dwóch poprzednich. Wokal Lou Doillon nadal bardzo emocjonalny, wprawiający w zasłuchanie. Niestety czasem wydaje mi się, że podkład instrumentalny nie do końca pasuje do takiego rodzaju śpiewu. Kolejna kompozycja została nagrana przy pomocy gitary i perkusji. Jest ona nieco spokojniejsza, momentami przypomina muzykę z gatunku variete francaise. Ta piosenka spodobała mi się dopiero po kilku przesłuchaniach ,a teraz  wracam do niej zawsze z największą przyjemnością. Następny utwór nosi tytuł „Robin Miller”. Jest to kompzycja zdecydowanie najspokojniejsze i najbardziej zmysłowa na całym albumie. Głos Lou Doillon wprawia mnie w niesamowite zasłuchanie . Żałuję tylko, że ta piosenka trwa zaledwie 2 min 30 sekund. Kolejna kompozycja została utrzymana w podobnym klimacie. Nosi ona tytuł „So Still”. Artystka śpiewa bardzo rozemocjonowanym głosem tak jakby opowiadała bardzo ważną dla niej historie. W drugiej połowie utwór nabiera tempa. Usłyszeć można miedzy innymi dźwięki: skrzypiec, perkusji, fortepianu. Utwór zamykający to wydawnictwo został utrzymany w klimacie stosunkowo spokojnym, chociaż momentami, wydawać by się mogło , że jest on nagrany przy pomocy orkiestry symfonicznej, ponieważ niektóre partie zostały zarejstrowane przy pomocy wielu instrumentów muzycznych między innymi: perkusji, skrzypiec, gitary i kilku instrumentów dętych. Moim zdaniem to doskonałe zakończenie tego jakże krótkiego , ale pięknego albumu.

Najnowsza płyta Lou Doillon przypadła mi do gustu dopiero po kilku przesłuchaniach, ale czasem tak jest, że trzeba wiele razy odsłuchać płytę by docenić jej piękno. Moim zdaniem jednej rzeczy zabrakło na tym krążku – chciałabym, aby Lou Doillon zaśpiewała chociaż jeden utwór po francusku.Oczywiście i bez tego jest to płyta warta posłuchania, a ja zastanawiam się jak te utwory brzmią na koncercie. Mam nadzieję, że usłyszę wiele z nich podczas najbliższego koncertu Lou Doillon w Brukseli w Ancienne Belgique.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz