Lou
Doillon – córka Jane Birkin i francuskiego reżysera Jaquesa Doillona, przyrodnia siostra
Charlotte Gainsbourg. Powiązania rodzinne mówią wiele, ale czasem warto się od
nich oderwać i posłuchać tego co artystka ma nam do przekazania. Lou Doillon - młoda
utalentowana, w tym roku wydała swój drugi album studyjny zatytułowany „Lay
Low”.
Płyta bardzo krótka –
zaledwie 35 minutowa, składająca się z 12 utworów, utrzymanych w klimacie
popowo – indie rockowym. Album będący pokazem niesamowitej zmysłowości, nie
zawsze łatwy w odbiorze, głównie ze względu na głos rozemocjonowany głos
wokalistki, momentami trochę płaczliwy, łamiący się ,niemniej jednak bardzo
piękny.
Lou Doillon poznałam
przez przypadek, gdy na youtube odsłuchałam utwór, będący singlem promującym to
wydawnictwo – „Where To Start”. Piosenka od razu mnie zaintrygowała, więc ze
zniecierpliwieniem oczekiwałam na cały album. Kilka dni po premierze znalazłam
chwile na odsłuchanie go w całości, jednak po jednym przesłuchaniu „odłożyłam
go na półkę”, bo jakoś nie do końca mnie przekonał. Jednak po kilkutygodniowej
przerwie,zdałam sobie sprawę z tego, że na tym albumie „jest coś co mnie
przyciąga”.
Krążek rozpoczyna się od bardzo spokojnego utworu, zatytułowanego „Left
Behind”, nagranego przy akompaniamencie fortepianu. Lou Doillon podczas tej
kompozycji śpiewa bardzo rozemocjonowanym głosem, a podkład muzyczny doskonale
komponuje się z jej wokalem. Następna piosenka jest zdecydowanie bardziej
energiczna, chociaż jej początek wcale na to nie wskazuje. Dopiero przy
refrenie pojawia się bardziej żywiołowy podkład instrumentalny. Zwrotki, natomiast, zostały utrzymane w bardzo spokojnym
klimacie, a Lou Doillon momentami śpiewa acapella. . Kolejna piosenka to wspomniania wcześniej kompozycja „Where To Start”.
Utwór raczej spokojny, ale niesamowicie naładowany emocjami. Lou Doillon
momentami śpiewa łamiącym się głosem, który doskonale współgra z podkładem
instrumentalnym. Następna kompozycja, która znalazła się na albumie „Lay Low”
została zatytułowana „Nothing Left”. Jest utrzymana w spokojnym klimacie, a jej
niektóre dźwięki przypominają mi utwór poprzedzający tę piosenkę. Utwór
tytułowy jest bardziej energiczny od kompozycji poprzednich, ale jedna rzecz na
pewno się nie zmieniła – uznaję go za pokaz zmysłowości i emocjonalności w
głosie. To jedna z moich ulubionych piosenek na najnowszej płycie Lou Doillon. Następna kompozycja, zatytułowana „Weekender Baby” została nagrana
akustycznie, jedynie przy akompaniamencie gitary. Jest jedną z
najspokojniejszych i najbardziej klimatycznych piosenek na tej płycie. Następny
utwór – „Let Me Go” na początku bardzo spokojny, momentami akustyczny, później
nabiera tempa. Przepiękny emocjonalny wokal artystki doskonale komponuje się z
akompaniamentem gitary i perkusji. Według mnie to jedna z najbardziej
przejmujących kompozycji na najnowszej płycie tej francuskiej wokalistki. Kolejny utwór nosi tytuł „Good Man”. Jest on bardziej energiczny od
dwóch poprzednich. Wokal Lou Doillon nadal bardzo emocjonalny, wprawiający w
zasłuchanie. Niestety czasem wydaje mi się, że podkład instrumentalny nie do
końca pasuje do takiego rodzaju śpiewu. Kolejna kompozycja została nagrana przy
pomocy gitary i perkusji. Jest ona nieco spokojniejsza, momentami przypomina
muzykę z gatunku variete francaise. Ta piosenka spodobała mi się dopiero po
kilku przesłuchaniach ,a teraz wracam do niej zawsze z największą przyjemnością.
Następny utwór nosi tytuł „Robin Miller”. Jest to kompzycja zdecydowanie
najspokojniejsze i najbardziej zmysłowa na całym albumie. Głos Lou Doillon
wprawia mnie w niesamowite zasłuchanie . Żałuję tylko, że ta piosenka trwa zaledwie
2 min 30 sekund. Kolejna kompozycja została utrzymana w podobnym klimacie. Nosi ona tytuł
„So Still”. Artystka śpiewa bardzo rozemocjonowanym głosem tak jakby opowiadała
bardzo ważną dla niej historie. W drugiej połowie utwór nabiera tempa. Usłyszeć
można miedzy innymi dźwięki: skrzypiec, perkusji, fortepianu. Utwór zamykający to
wydawnictwo został utrzymany w klimacie stosunkowo spokojnym, chociaż momentami,
wydawać by się mogło , że jest on nagrany przy pomocy orkiestry symfonicznej,
ponieważ niektóre partie zostały zarejstrowane przy pomocy wielu
instrumentów muzycznych między innymi: perkusji, skrzypiec, gitary i kilku
instrumentów dętych. Moim zdaniem to doskonałe zakończenie tego jakże krótkiego
, ale pięknego albumu.
Najnowsza płyta Lou
Doillon przypadła mi do gustu dopiero po kilku przesłuchaniach, ale czasem tak
jest, że trzeba wiele razy odsłuchać płytę by docenić jej piękno. Moim zdaniem
jednej rzeczy zabrakło na tym krążku – chciałabym, aby Lou Doillon zaśpiewała
chociaż jeden utwór po francusku.Oczywiście i bez tego jest to płyta warta
posłuchania, a ja zastanawiam się jak te utwory brzmią na koncercie. Mam
nadzieję, że usłyszę wiele z nich podczas najbliższego koncertu Lou Doillon w
Brukseli w Ancienne Belgique.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz