środa, 16 marca 2016

Oly. i Lou Doillon w Proximie

 Niektórzy pytają: „po co iść drugi raz na koncert artysty będący częścią tej samej trasy, przecież wokalista zagra i zaśpiewa to samo”. Odpowiedź na to jest prosta „nie ma dwóch takich samych występów”. To prawda artysta odgrywa najważniejszą role podczas koncertu, ale publiczność też jest częścią tego wydarzenia i ważne są reakcje ludzi. Słuchając po raz drugi tych samych piosenek na żywo za każdym razem można odkryć coś, czego wcześniej nie zauważyliśmy. Na tym właśnie polega piękno koncertów. Tak było podczas ostatniego występu Lou Doillon w Proximie.


Pewnie większość z Was czytała moją relacje z koncertu Lou Doillon w Ancienne Belgique, w której opisałam bardzo szczegółowo cały koncert, sposób wykonania tych piosenek oraz reakcje publiczności. Występ tej francuskiej wokalistki bardzo mi się wtedy spodobał, dlatego zdecydowałam, że przy najbliższej okazji znowu pójdę zobaczyć ją na żywo, żeby przeżyć to jeszcze raz i odkryć coś innego. Setlista w Warszawie była taka sama jak w Brukseli, ale to jedna z nielicznych wspólnych cech tych dwóch wydarzeń.

Występ Lou Doillon w Proximie supportowała młoda polska wokalistka o pseudonimie Oly., która współpracuje z wytwórnią NextPop. Wykonała kilka swoich kompozycji, jeden cover oraz przygotowała niespodziankę dla ludzi zgromadzonych w Proximie. Najpierw pojawiła się na scenie sama, zagrała i zaśpiewała kilka kompozycji z jej najnowszej, a zarazem debiutanckiej płyty. Te wykonania były przepełnione emocjami. Niestety nie wszyscy ludzie zgromadzeni w Proximie potrafili się zachowąć, ponieważ z tyłu sali było słychać głośne rozmowy. Potem na scenie pojawił się Robert Amirian z gitarą i zagrał z Oly. kilka kompozycji. Nie zabrakło najbardziej znanej piosenki czyli „Afterlife”. Miałam okazję również usłyszeć utwory nowe, które najprawdopodobniej pojawią się na kolejnym wydawnictwie tej artystki. Na sam koniec Oly. przygotowała niemała niespodziankę dla publiczności zgromadzonej w Proximie. Zapowiedziała utwór „The Lonliest Whale On Earth”. Jest to kompozycja nagrana wspólnie z islandzkim wokalistą o pseudonimie Low Roar. Artystka na scenę zaprosiła właśnie jego. Obserwowałam przez chwilę reakcję ludzi, którzy byli zszokowani pojawieniem się Islandczyka na scenie. Oly oczywiście otrzymała gromkie brawa. Wykonanie tej kompozycji było wspaniałe, przepełnione emocjami. Głosy Low Roara i Oly doskonale do siebie pasują wzruszają często wprawiają w osłupienie. Tę piosenkę znałam raczej dobrze, ale jej wykonanie koncertowe było cudowne i niesamowite, dopracowane w każdym szczególe, a przez to bardzo przekonujące. Nigdy go nie zapomnę. Mam tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś Oly i Low Roar nagrają inne kompozycje w duecie i będą one równie piękne. Gdy skończyli grać na Sali rozległy się gromkie brawa, w pełni zasłużone. Później słyszałam rozmowy ludzi stojących wokół mnie, którzy pytali siebie nawzajem „Jaki cudem Low Roar znalazł się na scenie w Proximie? Skąd on się tu wziął?”. Na to pytanie nie znam odpowiedzi, ale może kiedyś się dowiem, gdy będę miała okazję porozmawiać z Oly.

Chwile po godzinie 21 na scenę wyszła Lou Doillon wraz z zespołem. Zagrali kilkanaście piosenek z obydwu albumów tej francuskiej artystki. Każde wykonanie było przepełnione emocjami, wprawiało w niesamowite zasłuchanie, czasem hipnotyzowało. Na twarzy Lou malowały się przeróżne emocje, na które zwróciłam uwagę dopiero podczas tego koncertu w Proximie, ponieważ w Brukseli skupiałam się głównie na bardzo interesujących muzycznych aranżacjach różnych kompozycji, które niejednokrotnie zaskakiwały. Setlista tak jak już zaznaczyłam wcześniej była identyczna, jednak aranzacje niektórych utworów różniły się. Lou Doillon miała doskonały kontakt z publicznością w Proximie. Wykazała się ogromną charyzmą artystyczną, ponieważ na przykład podczas piosenki „Weekender Baby” wszyscy śpiewali razem z nią. Warto również zwrócić uwagę na zapowiedzi i dedykację kilku piosenek. Zapowiadając kompozycje Robin Miler, Lou Doillon zaznaczyła, że tej piosenki należy słuchać o poranku albo późnym wieczorem, wtedy kiedy jesteśmy „half-sleep, half awake or half drunk”. Poprosiła o to, aby ludzie zamknęli oczy i wsłuchali się w melodie. Podczas piosenki „So still” moją szczególną uwagę zwrócił przepiękny i długi riff gitarowy wykonany przez jednego z członków zespołu. Muszę przyznać, że wprawił mnie w niemałe osłupienie, być może nawet w trans, ponieważ pamiętam, że gdy na sali rozległy gromkie kilkuminutowe brawa po zakończeniu tego utworu, w mojej głowie nadal słyszałam dźwięki tej gitary. Bardzo mi się podobało wykonanie piosenki „Lay Low”, która wybrzmiała jako ostatnia przed bisami. Lou Doillon już na samym początku tego utworu zaczęła tańczyć, później śpiewała z „bluesowym pazurem” i prezentowała swoje ogromne umiejętności wokalne. Pomimo tego, że aranżacja nie bardzo różniła się od tej w Ancienne Belgique w pewien sposób zaskoczyła mnie, ponieważ jestem przyzwyczajona do wersji nagranej na albumie z 2015 roku.  Na bis Lou Doillon zagrała „Left Behind”, „Places”, „Weekender Baby”. Dowiedziałam się, że „Left Behind” zostało napisane wtedy kiedy Lou była bardzo smutna, a życie nie układało się po jej myśli. Artystka powiedziała, ze ta kompozycja traktuje o tym, że najważniejsze jest to aby po każdej porażce umieć się podnieść, przezwyciężyć wszelkie trudności. Zadedykowała tę piosenkę wszystkim zgromadzonym w Progresji. Jej wykonanie tak jak wszystkie inne było również przepełnione emocjami. Nigdy nie zapomnę aranżacji utworu „Places”, mimo tego że była ona bardzo podobna do tej w Ancienne Belgique. Na początku Lou Doillon śpiewała klęcząc, jej głos był przepełniony emocjami, a z twarzy mogłam odczytać negatywne emocje. Po raz kolejny słuchając tego utworu miałam łzy w oczach, których nie mogłam powstrzymać. Po wykonaniu tej kompozycji Lou Doillon otrzymała gromkie brawa od publiczności, a jeden z chłopaków podszedł do przodu i wręczył jej piękną czerwoną różę. Na koniec wybrzmiała piosenka „Weekender Baby”, podczas której ludzie zgromadzeni w Progresji śpiewali razem z Lou Doillon.

Koncert Lou Doillon to poteżna dawka emocji. Artystka zawsze śpiewa rozemocjonowanym głosem, a na twarzy nie kryje emocji. Jest niesamowicie prawdziwa w tym co robi, więc wielu ludzi przekonuje do siebie, a przede wszystkim do swojej twórczości. Muszę również pogratulować Oly. bardzo ładnego występu, dopracowanego w każdym szczególe. To był piękny wieczór w Proximie, w związku z tym każdego zachęcam do zapoznania się z twórczością Oly. i Lou Doillon. Przy najbliższej okazji koniecznie zobaczcie jak prezentują się obie artystki na żywo.
Wiecej zdjęć z koncertu opublikowałam na facebooku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz