3 lata to szmat czasu –
właśnie tyle musieliśmy czekać na debiutancki album studyjny warszawskiego
kolektywu Vökuró. Płyta miała swoją premierą 1 kwietnia 2015 i ukazała się
nakładem wytwórni Requiem Records. Warto było czekać na to wydawnictwo.
Zanim muzycy nagrali
swój debiutancki album, opublikowali kilka bardzo intrygujących utworów, które
zwróciły uwagę fanów elektronicznego brzmienia i nie tylko. Zaczęło się od kompozycji
„The Tyger”, inspirowanej twórczością Williama Blake. Tak naprawdę członkowie
zespołu napisali muzykę do wiersza tego brytyjskiego autora, o tym samym
tytule. Później powstawały kolejne kompozycje, aż w końcu doczekaliśmy premiery
całego krążka. Płyta składa się z zaledwie 8 utworów, niektórzy pomyślą, dopiero
epka, jednak jej długość to ponad 43 minuty.
43 minuty pełne
muzycznych wrażeń i emocji. Muzycy sami zaznaczyli, że ich utwory opowiadają właśnie
o duchowości, uczuciach oraz miłości. Album został utrzymany w klimacie minimalistycznej
elektroniki, od której nie można się oderwać. Na tym wydawnictwie piosenki
stosunkowo energiczne przeplatają się z tymi spokojniejszymi. Płyta nie jest
wolna od wpływów muzyki islandzkiej oraz indiańskiej. Bardzo ważną role w
każdej piosence pełni podkład instrumentalny nagrany przy użyciu między innymi:
synthezatorów, gitary, perkusji czy fletu. Niektóre dźwięki budzą ogromny
niepokój, a cały album skłania do refleksji i należy słuchać go w ogromnym
skupieniu. Teksty są nacechowane emocjami, głównie negatywnymi. Poza tym uwagę
przykuwa również okładka, przedstawiająca wokalistkę przebraną w strój
indiański.
Już od pierwszej sekundy
słychać delikatne beaty elektroniczne, wzbudzające niepokój, następnie dołącza
rozemocjonowany wokal, potęgujący to uczucie. W utworze tytułowym widoczne są
również wyraźne wpływy muzyki folkowej. W pewnym momencie wokalistka musi
przekrzyczeć coraz głośniejszy podkład instrumentalny. Muzyka w piosence The
Tyger - zdecydowanie bardziej jednostajna, pozwala uspokoić emocje, które
wywołał utwór „Creatures”, a ciepły głos wokalistki koi. Kompozycja „Darkness
Fades Out” zupełnie różni się od poprzedniego utworu, bardziej energiczna i po
raz kolejny wzbudzająca ogromny niepokój – jeszcze większy niż podczas piosenki
Creatures. Utwór „Light A” jest bardzo spokojny, wprawia w ogromne zasłuchanie.
Uwagę zwraca również tekst traktujący o tym, że czasami światło jest gorsze niż
mrok. Kolejne kompozycje również nie są wolne od wpływów muzyki folkowej,
doskonale dopasowanych do bitów elektronicznych. Wokal w tych utworach jest
przepełniony emocjami, obok którego nie można przejść obojętnie, ponieważ
wprawia w ogromne zasłuchanie. Utwór zamykający tę płytę nosi tytuł „Glassy
Eyes” – to kolejna bardzo spokojna piosenka
na tym albumie, która zawiera w sobie wszystkie emocje zawarte w pozostałych
utworów, zarówno te negatywne jak i pozytywne. Pod koniec piosenka się nagle
„urywa”, wtedy słuchacz budzi się z muzycznego transu i zadaje sobie pytanie
„Co dalej?”. Album się skończył i pozostawił może lekki niedosyt, ponieważ
chciałoby się usłyszeć kolejną kompozycje. Na nie trzeba jeszcze poczekać, miejmy
nadzieję, że nie aż 3 lata.
Album Creatures to
muzyczna uczta dla fanów elektronicznego grania i w dodatku z Polski. Nie można
przejść obok tego wydawnictwa obojętnie, ponieważ zawiera w sobie ogrom emocji.
Mimo młodego wieku muzycy wykazali się ogromną dojrzałością artystyczną, co
wróży im świetlaną przyszłość na rynku muzycznym zarówno w Polsce jak i
zagranicą. Jest to jeden z najlepszych debiutów na polskiej scenie muzycznej
ostatniego okresu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz