piątek, 12 września 2014

Magia Muzyki: Relacja z koncertu Portishead na festiwalu Artloop w Sopocie

Są takie zespoły, na których koncert pojechałabym mimo wszelkich przeciwności. Tych zespołów wbrew pozorom nie jest aż tak dużo, a jednym z nich jest brytyjska legendarna formacja trip hopowa – Portishead. W tym roku przyjechali do Polski na jedyny koncert, który odbył się 5 września w Operze Leśnej w Sopocie i był jednym z wydarzeniem trzeciej edycji festiwalu artystycznego- Artloop.

Koncert grupy Portishead supportował Skalpel – polski zespół jazzowo elektroniczny, który został zauważony przez twórców niezależnej wytwórni Ninja Tune z Londynu, promującej takich wykonawców jak między innymi: Fink, Emika, Dj Shadow, The Cinematic Orchestra. Nie wiedziałam czego się spodziewać po ich występie bo tę formacje znałam tylko z nawy. Ich koncert nie był porywający, wręcz bardzo monotonny. Kompozycje interesujące, utrzymane w klimacie jazzowo-elektronicznym, ale brakuje w nich wokalu. Występ Skalpela wręcz przypominał set djski, co nie do końca mnie się spodobało. Musze przyznać natomiast, że ich występ miał wspaniałą oprawę wizualną – piękne animacje i gra światłem, które były bardzo dobrze dopasowane do muzyki. Szkoda tylko że niektórzy  nie potrafili się zachować. Podczas koncertu słyszałam głośne rozmowy innych widzów, co bardzo wpłynęło na odbiór tego występu.

Najważniejszym wydarzeniem tego wieczoru był koncert Portishead – wspaniały, magiczny, fenomenalny, dopracowany w każdym szczególe, charakteryzujący się doskonałym połączeniem muzyki ze światłem. Zagrali większość utworów z trzeciego albumu „Third”, kilka piosenek z pierwszego „Dummy” i najmniej kompozycji z drugiego krążka „Portishead”. Nie można nie wspomnieć o tym, że Beth Gibbons ma bardzo specyficzny sposób bycia na scenie – gdy nie śpiewa stoi tyłem albo bokiem do publiczności. Stwarza to pewien dystans pomiędzy wokalistką, a widzami, ale też niesamowitą atmosferę. Poza tym moją szczególną uwagę zwróciła przepiękna gra światłem we wszystkich utworach, momentami była oświetlona tylko wokalistka, czasem cały zespół, nieraz była zupełna ciemność. W dodatku niesamowite miejsce na taki koncert scena w środku ciemnego lasu, co również stworzyło fantastyczny klimat całego występu. Playlista ułożona w sposób fenomalny- inaczej nie można tego nazwać. Spokojniejsze utwory przeplatały się z tymi żywszymi, charakteryzującymi się mocniejszym uderzeniem. Niektóre wrażenia są nie do opisania słowami.

Zaczęło się od stosunkowo mocnego uderzenia,wybrzmiał pierwszy utwór z trzeciej płyty - „Silence”. Charakteryzuje się dość energicznym wstępem z wyraźnymi dźwiękami perkusji i basu. Dopiero gdy Beth Gibbons śpiewa te głośniejsze dźwięki staja się nieco łagodniejsze. Wykonanie tej piosenki - niezwykle emocjonalne, co było słyszalne w glosie wokalistki oraz widoczne na jej twarzy. W dodatku delikatne oświetlenie i przepiękne animacje na telebimie za scena. Połączenie wokalu, melodii i efektów świetlnych stworzyło niesamowity klimat- fuzje dwóch uczuć smutku i nadziei. Drugi utwór- „Nylon Smile” zdecydowanie spokojniejszy. Wykonanie- równie poruszające, trafiające w serce i do tego przepiękny tekst tej piosenki, będący moim zdaniem jednym z tych najlepszych w całej twórczości tej legendarnej grupy. Następnie- „Mysterons” - jeden z tych najważniejszych dla utworów w całej dyskografii Portishead. Brzmiał zupełnie inaczej niż na płycie, wiem że każda kompozycja  na koncercie jest inna niż na albumie, ale nie spodziewałam się tak ogromnej różnicy. Nie jestem w stanie teraz powiedzieć skąd tak naprawdę ona się bierze . Może  wynikać z tego, że obraz połączony z dźwiękiem na żywo wywiera na mnie ogromne wrażenie, wywołuje silniejsze emocje niż sam dźwięk. Muszę dodać, iż podczas występu na koncercie wokalistka śpiewa z wielkim zaangażowaniem. Nie kryje swoich emocji, są one bardzo dobrze słyszalne w jej głosie. Po krótkiej przerwie po zakończeniu „Mysterons” miałam okazję usłyszeć piosenkę „The Rip”. Jest to jeden z tych utworów, który po wielokrotnym przesłuchaniu albumu nie zwrócił mojej szczególnej uwagi. Natomiast na koncercie wybrzmiał  tak ślicznie, że aż mi się oczy zaszkliły. Następnie Portishead zagrał utwór „Sour Times”, którego koncertowe wykonanie było zdecydowanie bardziej energicznie, szybsze od tego na płycie ale równie piękne, może nawet piękniejsze. Muszę przyznać, że zaskoczył mnie ta interpretacja tej piosenki. Warto też wspomnieć o wizualizacji podczas tej kompozycji – na telebimie za sceną była wyświetlona zielona kurtyna, a tle jakby za kurtyną raz na jakiś czas pojawiała się twarz wokalistki.

Po krótkiej piosence „Deep Water” miałam okazję usłyszeć mój ulubiony utwór zespołu Portishead, zatytułowany „Wandering Star” . Jego wykonanie zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że podczas  trwania tej piosenki płakałam . Na scenie na pierwszym planie siedziała Beth Gibbons i jeden z gitarzystów. Gdy wybrzmiał wstęp już miałam łzy w oczach, gdyż spełniło się jedno z moich największych muzycznych marzeń- usłyszeć ukochaną „Wędrującą Gwiazdę” na żywo. Potem wokalistka zaczęła śpiewać i kołysać się w takt muzyki. Wykonanie tak niesamowicie emocjonalne, przejmujące wręcz przeraźliwie smutne. Warto jeszcze dodać, że ten utwór został zaśpiewany bez najmniejszego. fałszu, nieczystego dźwięku. Cała Opera Leśna zamarła. Było słychać tylko głos wokalistki i delikatny podkład muzyczny. Z jednej strony mogłam się spodziewać takiego wykonania – bardzo smutnego, ponieważ tekst tej piosenki nie należy do wesołych, ale naprawdę nie myślałam, że zrobi ono na mnie  aż tak ogromne wrażenie, mimo że to mój ulubiony utwór tej grupy.  Nie sposób nie zwrócić uwagi na grę światłem podczas tego utworu, która była dopasowana w każdym calu. Zaraz po „Wandering Star” wybrzmiał utwór zatytułowany „Machine Gun”. Moim zdaniem jest on najtrudniejszy w odbiorze w całej dyskografii i zdecydowanie najmocniejszy. Przyznam, że dopóki nie usłyszałam tego utworu na żywo nie mogłam się do niego przekonać, wręcz go nie lubiłam, ponieważ uważałam, iż zupełnie nie pasuje do stylu Portishead, ale po koncercie  zmieniłam zdanie. Zestawienie tych piosenek  to bardzo odważne posunięcie, którego się zupełnie nie spodziewałam. Wydaje mi się, iż taką decyzję mogli podjąć tylko członkowie zespołu Portishead. Sądzę, iż inni artyści nie zdecydowaliby się na takie posunięcie. Główna rolę w tej piosence pełnią bardzo głośne wręcz przesterowane basy, które w połączeniu z delikatnym głosem wokalistki wywierają niesamowite wrażenie.. Podczas wykonania tego utworu bardzo ważna rolę pełniły zdjęcia wyświetlane na telebimie. Pochodzą one z terenów, obecnie ogarniętych wojną czyli między innymi z Syrii, Ukrainy czy Iraku. Niektóre z nich na pewno pojawiły się w wiadomościach telewizyjnych. Te fotografie połączone z emocjonalnym śpiewem Beth Gibbons zrobiły na mnie ogromne wrażenie trafiły prosto w serce, tak mocno, że mimowolnie po policzkach popłynęły mi łzy. Następnie w Operze Leśnej wybrzmiał utwór „Over”, charakteryzujący delikatnym muzycznym wstępem, który moim zdaniem miał za zadanie wyciszyć emocje, które towarzyszyły mi i innym widzom, kiedy wybrzmiewał „Machine Gun”. Dopiero potem ta piosenka staje się bardziej energiczna, pojawiają różne dziwne, można powiedzieć osobliwe odgłosy. Przepiękny głos Beth Gibbons doskonale komponujący się podkładem muzycznym, co zostało wyeksponowane podczas tego koncertu. Później miałam okazje usłyszeć najbardziej znany utwór Portishead – Glory Box. Wykonanie było  cudowne, może nie tak bardzo emocjalna jak podczas The Rip czy Mysterons, ale mimo wszystko niezapomniane. Głos wokalistki został nieco przesterowany, jednak w tym utworze jest to wręcz wskazane, bo inaczej artyści nie osiągnęliby zamierzonego celu i ta piosenka w mojej opinii brzmiałaby gorzej niż na płycie. . W dodatku na koncercie było wyraźnie słychać magiczny riff gitarowy, który został wyeksponowany podczas tego występu, a na albumie został bardziej ukryty Poza tym przepiękne animacje świetlne, które oświetlały scenę od tyłu na zmianę światłem żółtym i czerwonym.

Na bis zostały zagrane dwa utwory, które bardzo różnią się od siebie. Na początku przepiękna ballada zatytułowana Roads, pochodząca z pierwszego albumu. Wykonanie tej piosenki znowu bardzo przejmujące, uderzające mocno prosto w serce. W pewnym momencie na telebimie pojawiło się ujęcie twarzy Beth Gibbons i wydawało mi się, że po policzkach płyną jej łzy, więc nie można było przejść obojętnie obok tego utworu, ale czy w ogóle można przejść obojętnie obok muzyki Portishead? Chyba nie, albo jesteśmy ich ogromnymi fanami, jeśli można to tak nazwać, albo nie jesteśmy w stanie słuchać ich muzyki, bo trzeba przyznać, że ona do łatwych nie należy... Na sam koniec koncertu artyści zagrali „We Carry On”, będący doskonałą klamrą kompozycyjną całego koncertu. Na początek przepiękne słowa „The taste of life, I can't describe”, które w  tłumaczeniu na język polski brzmią Smak życia, nie potrafię go opisać. Wydawało mi się, że przy pomocy tej kompozycji przekazują nam wiadomość, o tym, że nie zamierzają zakończyć swojej muzycznej działalności.

Ten piątkowy wieczór należał do jednych z najbardziej udanych w moim życiu, może dlatego, że spełniło się moje marzenie, bo już od jakiegoś czasu bardzo chciałam zobaczyć Portishead na żywo. Skalpel - zespół supportujący ich występ nie przekonał mnie, gdyż artyści wyszli na scenę i tak naprawdę zaprezentowali set djski, który nie najlepiej komponował się z klimatem tego wieczoru. Koncert Portishead natomiast był fenomenalny, wywierał niesamowite wrażenie. Doskonale znane utwory brzmiały zupełnie inaczej niż na płytach, wielokrotnie przeze mnie przesłuchanych. Po tym koncercie przekonałam się do trzeciego albumu tej grupy, który do tej pory uznawałam za najsłabszy w całej dyskografii. Występ zdecydowanie należy do tych niezapomnianych. Wykonania większości utworów były bardzo emocjonalne, trafiające prosto w serce, zachęcały do wielu przemyśleń. Zestawienie zupełnie różnych utworów wywierało niesamowite wrażenie.  Mam nadzieję, że Portishead wyda niedługo swój nowy album i przyjedzie do Polski na kolejny koncert. Jestem przekonana, że na pewno pojawię się na ich kolejnym występie w naszym kraju. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz