Muzyka
to nie tylko znane od dziesiątków lat zespoły, które mimo tego że na scenie
grają już długi czas, nadal potrafią zachwycić. Są to również debiutanci,
dzielący się z nami swoją wrażliwością, cząstką samego siebie. Jednym z takich
artystów jest brytyjski muzyk David Rhodes, który na scenie występuje pod
pseudonimem Rhodes, a jego pierwsza płyta miała swoją premierę 18 września 2015
r.
Rhodes to 25 latek, grający
na gitarze. Co może zaskoczyć to fakt,
że śpiewać zaczął dopiero 2 lata temu bo wcześniej, jak sam kiedyś w wywiadzie
zaznaczył, po prostu bał śpiewać, mimo swojego bezapelacyjnego talentu. W
swojej karierze supportował takie gwiazdy jak London Grammar, Sam Smith czy
Rufus Wainwright. Ukończył studia związane z zarządzaniem muzyką na jednym z londyńskich
uniwersytetów. Jego kariera rozpoczęła się „nieśmiało”, artysta opublikował
jedną ze swoich kompozycji na soundcloudzie, za namową taty. Piosenka spodobała
się dużej liczbie odbiorców, a Rhodes zaczął otrzymywać mnóstwo maili od
różnych wytwórni płytowych z ofertami współpracy.
Obecnie mieszka w
Barnsbury ze swoją dziewczyną i królikiem, który nosi imię Bella. W jednym z
wywiadów powiedział, że swoje nowe pomysły na piosenki testuje właśnie na
Belli, która zawsze zagląda do jego pokoju, kiedy dany utwór się jej podoba, a
z kolei gdy on skończy śpiewać to ona wraca na swoje posłanie. Warto również,
zaznaczyć, że Rhodes jest samoukiem. W dzieciństwie patrzył jak jego tata gra
na gitarze, później wraz ze swoim przyjacielem założył zespół muzyczny. Co może
zaskoczyć już w wieku 10 lat słuchał z ogromną uwagą piosenek zespołu Pink
Floyd. Przyznał także, że jeszcze stresuje się podczas swoich koncertów, ale
stara się jakoś z tym uporać. Jego kariera dopiero nabiera tempa, a debiutancki
album, o którym znajdziecie kilka słów poniżej wróży temu młodemu wokaliście
świetlaną przyszłość na rynku muzycznym.
Wokal Rhodesa jest
przepełniony emocjonalnością, tak również brzmi jego najnowsza płyta
zatytułowana „Wishes”, znalazło się na niej 12 utworów w wersji podstawowej i
20 w wersji deluxe. Album został nagrany
w sposób fantastyczny. Rhodes dzieli się ze słuchaczami swoim emocjami, które
są moim zdaniem bardzo silne. To wydawnictwo spodobało mi się już od pierwszego
przesłuchania. Przyznaję znałam kilka piosenek tego brytyjskiego wokalisty
wcześniej, bo publikował je na swoim soundcloudzie i bardzo mi się one
podobały. Jednak nie do końca wiedziałam
czego mogę się spodziewać po jego najnowszym wydawnictwie. Dzisiaj wiem jedno,
na nie zawiodłam się Rhodes na płycie błyszczy
swoim bezapelacyjnym talentem. W tej chwili nie potrafię wskazać słabego utworu
na tej płycie, więc skupię na tych, które są warte szczególnej uwagi Jedną z najlepszych kompozycji jest utwór
nagrany w duecie z brytyjską wokalistką młodego pokolenia o pseudonimie Birdy.
Piosenka ta jest przepełniona emocjami, niekiedy bardzo silnymi, a przepiękny
wokal doskonale współgra z podkładem muzycznym. Kolejnym utworem wartym uwagi
na tym albumie jest kompozycja tytułowa, nagrana przy użyciu fortepianu i instrumentów
smyczkowych. Fortepian pełni w nim wiodącą rolę i doskonale pasuje do klimatu
całego albumu. Momentami łamiący się głos Rhodesa brzmi równie fantastycznie.
Można zaobserwować ogromne emocje zawarte w wokalu, ale tak jest w prawie
każdym utworze tego wokalisty.
Chciałabym również zwrócić uwagę na kompozycje zatytułowaną „Breathe”,
która moim zdaniem jest jedną z najlepszych piosenek na całym albumie.
Delikatne beaty elektronicznie, które nie zawsze są słyszalne, a mimo doskonale
komponują się z wokalem. Następnym bardzo emocjonalnym utworem jest piosenka
zatytułowana „Somebody”, podczas której Rhodes śpiewa łamiącym się głosem „But
I don’t know who you are/ I don’t know who
you are/ I am not the same anymore/Maybe we’ve gone too far”. Przyznaje,
że właśnie ten fragment jest dla mnie najbardziej wzruszający na tym albumie.
Mogłabym tak dalej wymieniać kolejne utwory, ale chyba lepiej będzie jak
zachęcę Was do przesłuchania tej płyty w całości, bo w mojej opinii na niej
każdy znajdzie coś dla siebie.
Album Rhodes zatytułowany
„Wishes” jest zdecydowanie płytą wartą Waszej uwagi. Dla mnie jest to bardzo
trudna płyta do zrecenzowania, ponieważ utwory, które na pierwszy rzut oka
znacząco różnią się, tak naprawdę są do siebie bardzo podobne. Jedna rzecz może
dziwić to właśnie nie jest wadą tego albumu, ale stanowi jego siłe. Jeśli
zdecydujecie się przesłuchać ten przepiękny album, na pewno nie będziecie tego
żałować. Moim marzeniem natomiast jest wybranie się kiedyś na koncert Rhodesa,
gdyż mogę sobie wyobrazić, że będzie to jeden z najbardziej emocjonalnych
koncertów w moim życiu, podczas którego będą przeplatać się różne emocje
zarówno pozytywne jak i negatywne. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś to marzenie
spełni się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz